Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 10 lipca 2014

KFC czy McDonald?

Witam! 
Mam nadzieję, że przełkniecie trochę poważniejszy temat i nie będzie dla Was problemem brak Pana Bohdana w roli gwiazdy bloga. 
Dziś chciałbym się z Wami podzielić problemem przed którym stoi każdy z nas w większym, lub mniejszym stopniu, problem ten określa się jako presja otoczenia. Opiszę ją na moim przykładzie.
Po przebrnięciu przez 14 długich, męczących i bardzo stresujących lat mej edukacji zwieńczonej zdaną (co nie jest jakimkolwiek osiągnięciem) maturą, stanąłem przed pytaniem co właściwie chcę w życiu robić i jak chcę do tego dojść?
I tu zaczyna się problem, o ile nie wiem, czy Wy potrafiliście sobie odpowiedzieć na to pytanie odpowiednio wcześnie, o tyle wiem, że mnie to pytanie zaskoczyło jak ‘poranny powstaniec’. Niby wiem, że nadejdzie, ale zawsze pozostaje ta nutka zaskoczenia, gdy już się pojawi.
W zasadzie od skończenia 3 klasy technikum zacząłem słyszeć pytania, na jakie studia chcę iść? Stacjonarne/zaoczne/na jaki konkretnie kierunek, a może nie chcę studiować i wolę przerwać swą edukację na poczet pierwszego poważniejszego wpisu w CV? A ja nie miałem pojęcia, chodziłem do technikum informatycznego, do którego poszedłem, ponieważ była to renomowana szkoła i widziałem oczyma wyobraźni te sale pełne komputerów, a w środku ja - uroczy uśmiechnięty grubasek radośnie pocinający we wszystkie możliwe gry, od czasu do czasu nękany zrobieniem jakiegoś projektu w Excelu. Rzeczywistość sprowadziła mnie na ziemię bardzo szybko, dodatkowo w trzeciej klasie zrozumiałem, że owszem, mam umysł, lecz bardziej ściśnięty, aniżeli ścisły. 
Gdy na początku 4 klasy technikum przyznałem się, że chciałbym zdawać wos i polski jako przedmioty rozszerzone, w zasadzie reakcja klasy była jednomyślna:
FACEPALM
Gdy jeszcze dodałem, co można było wydedukować, że wybieram się na studia humanistyczne...  nagle zacząłem słyszeć głosy. Nie, akurat tym razem nie mówiły mi kogo mam zabić, za to starały się mi raczej wyperswadować idiotyczny według nich pomysł studiów 'dla nierobów'.
Wtedy kilkanaście razy usłyszałem dowcip:
- Czym się różni humanista od balkonu?
- Balkon jest w stanie utrzymać rodzinę.

Okej, nie poddałem się (co nie było łatwe) i teraz złożyłem papiery na wymarzoną psychologię. Możecie zapytać, że niepotrzebnie piszę ten post, skoro nadal mogę zostać bezdomnym żebrakiem z aspiracjami. Jednak życie jest za krótkie na robienie rzeczy, na które nie masz ochoty, a masz wybór. Pamiętajcie ZAWSZE jest druga opcja, cytując klasyka:
 Są rzeczy w życiu które warto i są rzeczy, które się opłaca. Nie zawsze to co warto się opłaca. Nie zawsze to co się opłaca warto. (..) Wiecie dlaczego? Bo spełnione marzenia nie maja ceny. *
To czy coś warto zależy od naszego serca, to czy się opłaca, od chłodnej kalkulacji w naszych mózgach. Może nie opłaca się studiować psychologii, ale wiem, że warto. 
IDŹCIE I CIESZCIE SIĘ ŻYCIEM, w końcu są wakacje? No przynajmniej dla niektórych, pozdrawiam :D


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz